wtorek, 26 lipca 2016

tęsknisz? tęsknię. gwiazd dzisiaj nie widać, u Ciebie pewnie też nie. pięty oparłam o próg balkonu, moje czerwone paznokcie ładnie wglądają, naprawdę ładnie, a Ty na nie nie patrzysz. wyobrażam sobie, że stoję przed Tobą w szpilkach, w których nadal nie umiem chodzić. jest ciepło i pięknie - od nocy, od wina, od serca. od makaronu, który wyjadam prosto z garnka parząc język i usta. jestem trochę szczęśliwa i trochę smutna i lubię tę specyficzną radosną melancholię. czasem wyobrażam sobie, że na Ciebie czekam, że zaraz zadzwonisz. czasem budzę się w środku nocy czując Twoje ciepło po pustej stronie łóżka, i zasypiam szybko z uśmiechem. czasem jeszcze chciałabym Ci opowiedzieć tyle rzeczy, że nawet nie wiem od czego zacząć i pewnie skończyło by się śmiechem raczej niż rozmową. bardzo chcę wierzyć, że wszystko jest po coś, że jest nieprzypadkowe i naprawdę ma sens. jeśli ja nie uwierzę, to kto zrobi to dla mnie?

poniedziałek, 27 czerwca 2016

wieczór

patrzyłam jak  tańczy. patrzyłam tylko na niego. tylko na niego, przez innych ludzi, przez zamknięte powieki, tysiąc dziwnych myśli i wyobrażeń. przez każdą dziewczynę, jaka wirowała u jego boku. dystans-bliskość, stanowczość- delikatność. tańczyłam z nim, z zamkniętymi oczami, z uśmiechem, który nie wyrażał nic, który wyrażać mógł wszystko. lubię jak nie pozwala mi odejść, gdy milknie muzyka, jak tłumaczy krok, którego znam. śmieje się, zadzierając głowę do nieba. jakie to proste - śmiać się do gwiazd. zbyt rzadko czuję na sobie jego wzrok.

wtorek, 31 maja 2016

maj

za dużo Ciebie w mojej głowie. dużo było by kiedyś zupełnie w sam raz, a teraz z nadmiaru drży mi serce, drżą myśli i sny. budzisz mnie nad filiżanką kawy i kładziesz się ze mną wśród traw. przeskakujemy razem kałuże, tańczymy w objęciach wieczoru i śmiejemy się tak dźwięcznie z miliona rzeczy, z niczego. wino nalewam już tak jak Ty i tak samo chcę być niezależna. byłeś/ jesteś/ będziesz ze mnie dumny.

niedziela, 20 marca 2016

nie-portret

M. poznaje się po śmiechu. charakterystycznym, radosnym, donośnym. a potem po oczach. pięknych zielonych oczach. a potem okazuje się, że wszystko chwyta w lot, najbardziej lubi fizykę i ma fantastyczne poczucie humoru. jest inżynierem i uwielbia książki o geologii. uczy się mówić głośno o tym, że coś jest bardzo-nie-w-porządku i jedzie ze mną do lekarza, bo sama ledwo trzymam się na nogach. widzę, jak się miota i widzę, jak bardzo jest niepewna, tego co czuje, tego co powinna czuć. pamiętam siebie taką, siebie dawną z paskudnie martwego czasu, skupioną tylko na przerażeniu. na  samotności, odbiciach dawnych żalów, ciągle tych samych, i powtarzających się do szaleństwa tęsknot.
czasem nas samych jest tak dużo, za dużo, by zmieścić się w jakiejkolwiek relacji.
mówię jej, że to minie, ale jeszcze mi nie wierzy. prawidłowa reakcja. współczuję jej wszystkich ataków wściekłości, smutku i paniki. poradzi sobie, wiem to. a potem, w dniu, którego nie ma jeszcze  w kalendarzu, odkryje zaskoczona, że "lepiej" już trwa. ciągle małe "lepiej" już się zaczęło, i ,ledwo zauważalnie wkrada się do spojrzenia i uśmiechu.


wtorek, 5 stycznia 2016

aksjomaty

zamykam oczy, otwieram oczy. tysiące obrazów, tysiące śmiesznych uczuć. moje sny ostatnio są przekolorwane, a wspomnienia czarno-biało-szaro-piękne.
podobno śnimy monochromatycznie. podobno ubarwiamy przeszłość. pierwsza myśl po przebudzeniu i ostatnia sprzed zaśnięciem ciągle taka sama. tęsknię za drobnostkami.

melancholia to zbiór pełny wzruszeń i zbór pusty żalu.
melancholia to zbiór alternatywnych historii, od punktu zero do nieskończoności.
melancholia to zbiór otwarty nadziei.