poniedziałek, 31 marca 2014

bogini zła

jesli przez 23 godziny i 58 minut na dobę jestem chętna do rozmowy/ przytulania/ śmiania/ wybaczania/ zapominania/ patrzenia w przyszłość z optymizmem/  znajdująca w sobie pokłady czułości/ wyrozumiałości/wspaniałomyślności/ kreatywności/ empatii/ intuicji/ nteligencji  emocjonalnej/ seksualnej/ finansowej/ kulturalnej/ czaru/ dowcipu/ elokwencji/ czasu na gotowanie/ pranie/ sprzątanie/ gubienie drogi/ golenie nóg/ nakładanie maseczki/ chodzenie na wuef/ imprezy/ lodowisko/ i pięci milionów różnych rzeczy, któy jakoś czasem wyskakują z nienacka (oprócz oczywiście dni, w których wścieklizna macicy tłumi naturalne okruchy dobra, hehe, oraz snu, bo we śnie można być tylko zaśniętym), to tak sobie egoistycznie myślę, że bycie złośliwą wredną poirytowaną jędzą przez jaką chwilunię chyba słusznie się mi należy.

dwie minuty nienawiści.
chyba.




wtorek, 18 marca 2014

autobusem 144 jechał dziś pewien chłopak. młody, lekko zaniedbany. chyba biedny. miał lekko pobrudzoną kurtkę i czarną znoszoną czapkę zaciągniętą mocno na oczy. czerwona twarz i ogorzałe ręce jakoś tak do niego pasowały. kurczowo trzymał się bardzo pomiętej reklamówki. wyglądał jak ktoś, kto pracuje fizycznie. na początku myślałam,  że jest pijany, bo trochę dziwnie się zachowywał, ale odległość między mostem grunwaldzkim a czarnowiejską jest na tyle długa, że można uczestniczyć niechcący w czyimś dramacie. on płakał. cicho. rozpaczliwie. miałam ochotę podejść pogłaskać go po twarzy. łzy nie są męskie ani kobiece. są bardzo ludzkie.

jakoś nie mogę przestać o nim myśleć.

poniedziałek, 17 marca 2014

jestem antyspołeczna!

to znaczy byłam. wczoraj. cały niemalże dzień spędziłam w swoim doborowym towarzystwie, snując się romantycznie między kuchenną ławą, gdzie net śmiga jak kubica, a łóżkiem, gdzie bardzo przytulnie czytaliśmy sobie z Panem Brokułem książkę, wybuchając co jakiś czas zaraźliwym śmiechem. odbijał się echem od ścian pięknie psutego mieszkania. pachniało warzywami na patelnię wrzuconymi na patelnię. i kawą. i taką miłą samotnością, której każdy potrzebuje od czasu do czasu. deszczowe popołudnie w marcowym zakatarzeniu. bardzo spowolnione i bezoczekiwaniowe. zauważyłam, że potrafię się sobą zaopiekować. jakie to miłe :)