niedziela, 16 grudnia 2012

perełki

*
... lubię jak delikatnie szepczesz mi nieprzyzwoitości w szyję. Lubię jak łaskoczesz rzęsami moje policzki i usta. Lubię asymetryczny uśmiech i zdziwienie w kasztanowych oczach. A w poniedziałek rano Twoja dłoń tak niespodziewanie przytuliła się do mojego ranienia. I to było najczulsze "dzień dobry" świata. I tylko Twoja dłoń i moje ramię wiedzą dlaczego.

**
pomysł, wykonanie, przesyłanie, czekanie. Jeśli można zamienić się w słuch, to można i w czekanie. No to czekam całą (o)sobą.

***
mleczna z całymi orzechami. Moja i tylko moja!

****
dzika radość, dzika radość od rana i buraczkowe z emocji policzki. Nie mogłam skupić się na pracy cały dzień. Mój pomysł podoba się, nawet bardzo się podoba. Takie rzeczy zdarzają się od czasu do czasu, a ja za każdym razem jestem tak samo zaskoczona.

*****
spirala kreatywności trwa cały dzień - po południu mam ciasteczkowe potwory na rękawiczkach i twarz buki na kurtce na plecach (salwa śmiechu w windzie). Nie ściągam przez cały weekend :) jupi :)

******
pierwszy raz w życiu za kierownicą! uczysz mnie, mówisz, jedź w lewo, jadę w prawo, nie pozwalasz mi staranować prawego krawężnika - kierownica słucha bardziej Ciebie niż mnie, ale to nic, to nic. Jeszcze raz. Jedź w lewo, jadę w prawo, w lewo, mówisz, a kierownica znowu mnie ignoruje.

w taki ciepły wieczór, w taką ciepłą późnonoc czuję wzruszenie odnajdując Twoje rysy twarzy na starych rodzinnych zdjęciach. Białe wino dobrze smakuje z czekoladowymi drażami za 2,49 :)

*******
jazda daje poczucie władzy. Nawet przy dwudziestu na godzinę :) Plątam się potem samotnie po grudniowych plantach. Chyba odzwyczaiłam się od dzikich tłumów, nie chcą zejść mi z drogi. Myślę, nie myślę, troszku tęsknię, troszku nie, uśmiecham się do książek, do chmur i do siebie i niektórzy ukradkiem na mnie spoglądają.
A potem czekam na Ciebie z garem pomidorówki. Na dwóch skrzydełkach!


wtorek, 11 grudnia 2012

dłoń

Coś jej umknęło.  Uczucie radości pozostało takie samo, podobnie jak bezmyślny spokój. Pamiętam delikatność i wdzięk z jakim poruszała się nad kartką. Pamiętam wprawę i precyzję. Umiejętność wydobywania głębi. Uśmiech czający się w samym kąciku ust, gdy już byłam pewna, że wyjdzie. Dziś też wyszło, nawet nieźle. Ale. No właśnie, ale. Dziś moja dłoń nie słuchała już tego, co podpowiadała jej wyobraźnia. Nie nadążała za nią. Palce jej drżały, lekko sztywne, zdziwione. Zapomniała troszeczku, jak się maluje. I właśnie oswaja się na nowo. Cała łaciata w farbkach. Na końcu pogłaskała ostrożnie suchy już papier, nie chciała niczego rozmazać. Mimo wszystko usatysfakcjonowana, a jakże :)

czwartek, 6 grudnia 2012

...

... no i stało się. Takie dziwne, czysto irracjonalne uczucie. Deep inside.

Dziś nie lubię 27. lipca.