wtorek, 25 lutego 2014

... mam ciało tancerki, ale nie mam jej wdzięku. ani kondycji. ani seksapilu. i oczywiście uważam to za straszną niesprawiedliwość. patrzę na siebie w lustrze. moje ruchy nie są płynne. gesty wydają się być sztuczne i jakoś unikam sama ze sobą kontaktu wzrokowego.  mieszam prawą i lewą stronę a potem ląduję na kolanach. to chyba widać najbardziej. że nie czuję się ostatnio zbyt pewnie w swoim ciele. jeszcze nie. oswajamy się ze sobą. po-wo-lut-ku. daję mu czas. i trochę współczuję, a trochę się śmieję, jak ląduje z jękiem na zimnych płytkach. drżą mi ramiona i jutro będę dziwnie chodzić.  dojdą ze trzy nowe siniaki. ten jeden, na prawym pośladku cholernie daje się we znaki, ale to akurat zasługa pewnego lodowiskowego dżentelmena. pewnie, jak we wszystkim innym zresztą,  perfekcji nie osiągnę, ale sama satysfakcja to dużo. bardzo dużo. a w nagrodę winko, czeköladka i gorący prysznic :)


wtorek, 11 lutego 2014

dylematy niemalże literackie

nie potrafię znaleźć swojego perfumu. rzecz wydawałoby się banalna i niegodna uwagi, a jednak warta irytacji. dlaczego? otóż nie mam pojęcia dlaczego - jakoś nie umiem w żadnym odnaleźć siebie. i w tym problem. nie potrafię się z żadnym zidentyfikować. może dlatego właśnie jakoś tak ostatnio staję nie niezapamiętywalna? może jestem jak grenouille? czy zmiana charakteru wpływa na absorbowanie zapachu? miałam kiedyś swoje ulubione perfumy - i ludzie mówi mi,
że lubią jak do nich przychodzę, jak ich przytulam, bo  zostawiam im część siebie. jest w tym coś cudnie atawistycznego. zapach to wytrych pamięci. lekko przejrzałych jabłek z dzieciństwa. czerwonych landrynek i chałwy z peweksu. płaszcza J., do którego lubiłam się przytulać. siana w upalny letni dzień. perfum P., w kótrym zakochałam się benzadziejnie i słodko.
a teraz stałam się niewidzialna. mogę spryskać się całą butelką - nie działa. pamiętam, jak już było bardzo źle między mną a M., powiedział mi, żebym kupiła sobie nowe perfumy czy coś. słaba odpowiedź na próbę ratowania jakiś ostatnich strzępów uczucia, ale może to jakaś wskazówka? może ta druga, o pięknych oczach i włosach, miała ładniejsze?


środa, 5 lutego 2014

nie mogę się skupić w pracy na pracy. myśli bezczelnie oscylują wokół motywu wybitnie nieksięgowego i skupiają się na wizji zdzierania pięknej koszuli z uroczego właściciela pięknej koszuli. historia wygląda troszeczku niepokojąco znajomo, ale od czego ma się w końcu intuicję koloru blond. no to chodzę z kretynicznym uśmiechem, nucąc fałszywie this is the story of the boy next desk czy coś w te nuty. all day long :)