to znaczy byłam. wczoraj. cały niemalże dzień spędziłam w swoim doborowym towarzystwie, snując się romantycznie między kuchenną ławą, gdzie net śmiga jak kubica, a łóżkiem, gdzie bardzo przytulnie czytaliśmy sobie z Panem Brokułem książkę, wybuchając co jakiś czas zaraźliwym śmiechem. odbijał się echem od ścian pięknie psutego mieszkania. pachniało warzywami na patelnię wrzuconymi na patelnię. i kawą. i taką miłą samotnością, której każdy potrzebuje od czasu do czasu. deszczowe popołudnie w marcowym zakatarzeniu. bardzo spowolnione i bezoczekiwaniowe. zauważyłam, że potrafię się sobą zaopiekować. jakie to miłe :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz