poniedziałek, 27 czerwca 2016

wieczór

patrzyłam jak  tańczy. patrzyłam tylko na niego. tylko na niego, przez innych ludzi, przez zamknięte powieki, tysiąc dziwnych myśli i wyobrażeń. przez każdą dziewczynę, jaka wirowała u jego boku. dystans-bliskość, stanowczość- delikatność. tańczyłam z nim, z zamkniętymi oczami, z uśmiechem, który nie wyrażał nic, który wyrażać mógł wszystko. lubię jak nie pozwala mi odejść, gdy milknie muzyka, jak tłumaczy krok, którego znam. śmieje się, zadzierając głowę do nieba. jakie to proste - śmiać się do gwiazd. zbyt rzadko czuję na sobie jego wzrok.

wtorek, 31 maja 2016

maj

za dużo Ciebie w mojej głowie. dużo było by kiedyś zupełnie w sam raz, a teraz z nadmiaru drży mi serce, drżą myśli i sny. budzisz mnie nad filiżanką kawy i kładziesz się ze mną wśród traw. przeskakujemy razem kałuże, tańczymy w objęciach wieczoru i śmiejemy się tak dźwięcznie z miliona rzeczy, z niczego. wino nalewam już tak jak Ty i tak samo chcę być niezależna. byłeś/ jesteś/ będziesz ze mnie dumny.

niedziela, 20 marca 2016

nie-portret

M. poznaje się po śmiechu. charakterystycznym, radosnym, donośnym. a potem po oczach. pięknych zielonych oczach. a potem okazuje się, że wszystko chwyta w lot, najbardziej lubi fizykę i ma fantastyczne poczucie humoru. jest inżynierem i uwielbia książki o geologii. uczy się mówić głośno o tym, że coś jest bardzo-nie-w-porządku i jedzie ze mną do lekarza, bo sama ledwo trzymam się na nogach. widzę, jak się miota i widzę, jak bardzo jest niepewna, tego co czuje, tego co powinna czuć. pamiętam siebie taką, siebie dawną z paskudnie martwego czasu, skupioną tylko na przerażeniu. na  samotności, odbiciach dawnych żalów, ciągle tych samych, i powtarzających się do szaleństwa tęsknot.
czasem nas samych jest tak dużo, za dużo, by zmieścić się w jakiejkolwiek relacji.
mówię jej, że to minie, ale jeszcze mi nie wierzy. prawidłowa reakcja. współczuję jej wszystkich ataków wściekłości, smutku i paniki. poradzi sobie, wiem to. a potem, w dniu, którego nie ma jeszcze  w kalendarzu, odkryje zaskoczona, że "lepiej" już trwa. ciągle małe "lepiej" już się zaczęło, i ,ledwo zauważalnie wkrada się do spojrzenia i uśmiechu.


wtorek, 5 stycznia 2016

aksjomaty

zamykam oczy, otwieram oczy. tysiące obrazów, tysiące śmiesznych uczuć. moje sny ostatnio są przekolorwane, a wspomnienia czarno-biało-szaro-piękne.
podobno śnimy monochromatycznie. podobno ubarwiamy przeszłość. pierwsza myśl po przebudzeniu i ostatnia sprzed zaśnięciem ciągle taka sama. tęsknię za drobnostkami.

melancholia to zbiór pełny wzruszeń i zbór pusty żalu.
melancholia to zbiór alternatywnych historii, od punktu zero do nieskończoności.
melancholia to zbiór otwarty nadziei.


czwartek, 22 października 2015

nie przyszło mi do głowy, że tak bardzo może czegoś nie być. było nieistnienie i była pamięć o nim.

                                                                                          hanna krall, conradfestival
                                                                                          22.10.2015


wtorek, 15 września 2015

głupia

pusto jest w środku taką miałam nadzieję że ta pustka mnie chroni ukryje jest tak bezosobowa że nic się stać nie może nic się stawać nie będzie tak myślałam w to wierzyłam chciałam w to wierzyć trzymałam się tego bo gdzieś trzeba było zacząć gdzieś  skończyć przecież taka jest kolej rzeczy przez wszystkie wieczności świata a jestem cała ze szkła  załamywało się światło w tafli szklanej w duszy targanej radością rozczarowaniem i poparzonymi liśćmi kasztanowych drzew i mrokiem późnoletnich popołudni i duchotą dziwnych snów kartek zagubionych i znalezionych oswojonych melodii i szumów zapominania i wystarczył cień koszuli zarejestrowanej kątem oka ktoś stanął przypadkowo celowo zbyt blisko zbyt szepcząco i panika wyszła przez opuszki palców i spadła  wzruszona wraz z wodą prosto na szare płytki przecież tutaj mówi się inaczej dziwnie się mówi flizy słyszałam jak się rozbija jak uderza o posadzkę i od tego uderzenia głuchnie ona się wydostała ze szklanki wydostała się a oddech utknął gdzieś pomiędzy i nawet nie wiem gdzie to pomiędzy jest  uwolni się chyba sam tak jak ona sama się uwolniła tafla szkła runęła trzepotało w soczystych odłamkach serce a słońce wpadało jasno przez okno i ociepliło szept i zmusiło litościwie powieki do odgrodzenia się od tego co tak dobrze znane co było moje takie banalne i piękne bo ja byłam kiedyś banalna i piękna i dla Ciebie dla siebie chciałam taka właśnie być i nie udało się nic z rzeczy które miały być już tylko dobre