wtorek, 2 lipca 2013

nie, nie, nie

nie przetrwałabym bez rodziny i przyjaciół.
nie teraz. zwłaszcza nie teraz.
bez Mamy i jej pysznych pierogów. najpyszniejszych!
bez Taty, który chciał przyjechać i spuścić komuś manto.
bez Siostry, której mogłam godzinami beczeć do słuchawki.
bez J., która jest jak Mama-Przyjaciółka i zawsze odrzuca połączenia, bo on ma darmowe.
bez W., która przytulała, spiła, głaskała, uczyła palić fajki, przenocowała i nie pozwoliła iść do pracy ze spuchnięta twarzą, i zawsze, zawsze pamięta i znajdzie czas.
bez J., która klika zawzięcie i czyta wszystkie żale, i głaszcze po głowie i koniecznie chce czesać warkoczyka, i mówi do mnie "wafelku" jak mi smutno.
bez I., która dzielnie wspiera i wysłuchuje po raz tysięczny tych samych wątpliwości, i zawsze posyła mnóstwo ciepłych myśli, i która chwali mnie, że dzielnie się trzymam, i zawsze da się wyciągnąć na kawę, ciastko, a potem jeszcze jedno ciastko.
bez K., która chce mnie nakarmić fasolką jej mamy, która wirtualnie podsyła przytulaski, a realnie cukierki, i pyta co dziennie rano, jak tam, i mówi, że jestem taka fajna jak jestem wesoła.
bez A., która wyciąga wszystkich na piwko/ wódeczkę/ kebaba/ balety i czarująco opowiada o seksie i pączuszkach.
bez N., która niepokoi się każdym spóźnieniem do pracy i pożycza lakiery z magnesami,  i dodaje, że wszyscy faceci są jacyś tacy odmóżdżeni.

dziękuję Wam wszystkim.
nie pozwalacie mi upaść.
dzięki Wam się uśmiecham.
chcę być silna - dla Was i dla siebie też. dam radę, bo Wy wierzycie, że dam!

dziękuję za ocean wsparcia.



2 komentarze: