... świat wypadł mi z moich rąk...
rozbił się u stóp. i dziwi się bólowi, zdumieniu, tęsknocie. nie będę zamiatać okruszków, które pozostały. dziś jest niedziela, w niedziele się nie sprząta. ciekawe jak długo długo potrwa moja, zanim znajdę w sobie siłę, żeby pozbyć się śmieci.
patrzenie na sufit jest wyjątkowo trudne. podobnie jak oddychanie. teraz tak już chyba będzie.
tylko serce szaleńczo tłucze się jeszcze w skroniach, w drżeniu ust, w półprzymkniętych powiekach,
w smutnych zakamarkach duszy.
nikt nie zasługuje na bycie oszukiwanym, upokarzanym, okłamywanym.
nikt.
nikt.
nikt.
obyś Ty nigdy nie musiał przeglądać się w lodowato obojętnych oczach, które kiedyś pokochałeś.
obyś nigdy nie klęczał samotnie w rozpaczy rozczarowań.
obyś nigdy nie usłyszał dźwięku zamykanych na zawsze drzwi, bez słowa przepraszam.
chciałabym się rozsypać. pozostałaby po mnie maleńki kopczyk piasku. złotego i bardzo ciepłego. takiego, który delikatnie przesypuje się przez palce i wywołuje uśmiech na twarzy.
piasek nic nie czuje. jest doskonały, absolutnie doskonały. byłabym naprawdę pięknym kopczykiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz